Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedział Wirgili: — rzekł na to ksiądz — „amor omnia zincit“ a zapomniał dodać, że i mutat. Włosów nie ostrzyże ci ta Dalila, boś waćpan łysy, ale że ja cię jeszcze obaczę przędącego kądziel u jej nóg, jako Herkules prządł u nóg Omfali, to pewna.
— Ej, nie taka moja natura! — umiałem zawsze trzymać w garści i czeladź, i familię.
— Tak ludzie mówią, ale właśnie dlatego tembardziej się to waćpanu należy, żeby cię wziął kto w karby.
— Miłeż to karby! — odrzekł z niezwykłą sobie wesołością Pągowski.
Jechali bardzo wolno, bo we wsi błoto było okrutne, że zaś z Radomia wyruszyli nierychło z południa, więc zapadła już noc. W chatach po obu stronach świeciło z okien łuczywo, od którego kładły się wpoprzek drogi czerwone smugi. Gdzieniegdzie przy płocie zamajaczyła jakaś postać ludzka baby lub chłopa, który, ujrzawszy jadących, coprędzej zdejmował czapkę i kłaniał się w pas. Widać było zaraz z tych zbyt nizkich ukłonów, że Pągowski umiał trzymać w garści ludzi, ba, nawet że ich trzymał zanadto i że ksiądz Woynowski nie bez przyczyny gromił go za zbytnią surowość. Ale w tej chwili stary szlachcic miększe czuł niż zwykle w piersiach serce, więc, spoglądając na owe pochylone postacie i na zapadłe w ziemię okienka chałup, rzekł:
— Uczyni się też jakąś łaskę poddaństwu, za którem zawsze się ona wstawiała.
— Oj, to, to! — odrzekł prałat.
I umilkli. Pan Gedeon rozprawiał się czas jakiś z własnemi myślami, poczem ozwał się znowu:
— Wiem, że wam, dobrodzieju, rad dawać nie trzeba, ale to musicie jej powiedzieć, że to dla niej gotuje się dobrodziejstwo i że ja przedewszystkiem