Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— On jest duheń, ale tym razem ma słuszność — ozwał się nagle Romulus — wczoraj byliśmy w Ville Franche (tu zwrócił się do Swirskiego). Pan nas widział jechać na bicyklach — i powiedziano nam, że cała eskadra już jest, z wyjątkiem Formidabla, który ma jutro nadejść.
Na to Remus odrzekł z silnym akcentem na każdej ostatniej zgłosce:
— Tyś sam duheń!...
I poczęli się wzajem kuksać łokciami. Pani Elzen wiedząc z doświadczenia, jaki niesmak budzi w Swirskim sposób, w jaki ci chłopcy mówią, i w jaki wogóle zostali wychowani, kazała im być cicho, poczem rzekła:
— Zapowiedziałam i wam i panu Kresowiczowi, żebyście nie mówili inaczej z sobą, jak po polsku.
Kresowicz był to student z Zurychu, z początkiem choroby piersiowej, którego pani Elzen odnalazła na Riwierze