Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ręka panny Lucy nie puszczała jego dłoni, owszem, w długim i pełnym tajemnych drgań uścisku ręka ta zdawała się mówić:
— Oto nie możemy sobie pozwolić więcej, bo patrzą na nas, ale nie rozłączajmy się.
— Teraz albo nigdy! — pomyślał Wilk.
Dziwna jakaś a nieznana bojaźń ścisnęła mu serce. Jakoż chwila była dlań ważna; — od paru słów zawisła jego przyszłość.
Usiłował przemówić... i nie mógł, brakło mu słów, jak temu, co pierwszy raz prosi o pożyczenie pieniędzy... Nowicyusz!
— Co pan taki poważny dziś, nawet smutny? — spytała Lucy.
— Jam tylko szczęśliwy.
Nowy uścisk dłoni dodany był jako komentarz dla stron obojga.
— Czy znalazł pan kwiat paproci, czy czterolistną koniczynę?
— O! mój kwiat stokroć piękniejszy!
— Głos panu drży... Gdzież pana szczęście?