Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

coś powiedzieć służbie. Pardon, monsieur! Faniu, dotrzymaj tu panu towarzystwa.
Na twarzy Iwaszkiewicza nie było znać, by się obrażał tem, że pani Bujnicka zostawia go samego z Fanią; a pani Bujnicka rzeczywiście wyszła na chwilę i, spotkawszy służącego, rzekła:
— Jeśli tu przyjdzie pan Złotopolski, powiedz, że przyjmujemy za godzinę.
Pani Bujnicka nie chciała istotnie, żeby Złotopolski przyszedł przy Iwaszkiewiczu.
Tymczasem Iwaszkiewicz siedział sam na sam z Fanią w salonie. Milczeli przez chwilę oboje, wreszcie Iwaszkiewicz poruszył się niespokojnie i rzekł:
— Towarzystwo straci zapewne wiele na wyjeździe pana Złotopolskiego.
Z kwaśnej miny inżyniera możnaby sądzić, że zapewne chciał powiedzieć coś innego, ale to jakoś tak samo mu się wymówiło.
— Tak pan sądzi? — spytała Fanny.
— Ja? o nie, pani! ja myślałem, że może pani tak sądzi?
— Niech mi pan wierzy, że w tej chwili myślałam zupełnie o czem innem.