Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyprowadzić się, a pan Bujnicki miał czem płacić i został.
Płyną lata, jak fale wiślane! Od tego czasu płynęły jedne za drugiemi, i ani Maciuś nie widywał Fani, ani Fania nie widywała Maciusia. I zapomnieli o sobie, jak kazał czas, czyli owe lata — fale.
Ale los jest miłosierny i zawsze sprawia tak, że ci, co się widywali za rannych lat dzieciństwa, spotykają się i później.
Przez to oni mogą kochać się dalej, a i powieściopisarz może ciągnąć dalej powieść.
Nie wiedziała tedy Fania o Maciusiu nic a nic. Ona wyrosła na pannę Fanny Bujnicką, „perłę okolicy”, a on...
Na wieczorze u hrabstwa W. Fania ujrzała raz między rojem czarnych fraków, białych gorsów, wąsów, bród, breloków, binokli, młodego człowieka, o opalonej twarzy, z czarną brodą, który zaintrygował ją nieco.
Zaintrygował ją, bo zdawało jej się, że go zna.
— Kto jest ten pan, taki wysoki? — szepnęła przyjaciółce swej, Mani Rossowskiej.