Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściągnął. Ja twoich modlitw i posług nie potrzebuję: na twoją skórę mam chrapkę. A że ci jej dotąd nie wytatarowałem, to dziękuj mojemu umiarkowaniu, że pod bokiem pierwszego senatora naszej prowincyi burdy nie chcę robić. Ale życzę ci gałganie jak najdłużej trzymać się klamki książęcego dworu i z Nieświeża nie wyjeżdżać; bo dzień, w którym przestaniesz być sługą księcia wojewody, będzie wigilią dnia tego, w którym pięćset łóz dostaniesz.
Dopiero pan Scypion uczuł, że nie cygańska, ale stara szlachecka krew po jego żyłach krąży.
— Jak ty śmiesz — odezwał się — batogami straszyć szlachcica, co nie twój chleb je? Żeś się wzmógł fartuszkowym majątkiem, to myślisz, że tobie wszystko wolno? A przypomnijno sobie, że twój ojciec karbował ci skórę przy swoich organach, kiedy mój był namiestnikiem kawaleryi narodowej, gdzieby ciebie i na luzaka nie przyjęto. Otóż żebym dowiódł, że twoje pogróżki lekce sobie ważę, to lubo kawałka chleba nie mam, zaraz księciu panu podziękuję i ciebie zmuszę byś mi stanął, jak przystoi temu, co się mieści w stanie rycerskim. A jeśli mi nie staniesz, zaniechawszy ostrzyć zęby na moją sławę: tedy plac ostrzelam, ogłoszę ciebie po całej Litwie za infamisa, i choć piechotą, od zaścianka do zaścianka chodząc, opowiem szlachcie, że zaufany w pieniądze, co ci Pan Bóg dał, lepszego od siebie szlachcica bato-