Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lem kilka razy rozmawiał i nachwytał coś pańskich narowów. Miał on chętkę i po niemiecku się przebrać, i tyle tylko mu się dostawało; ale to jakoś u nas nie uchodziło, i taki rad nierad musiał się trzpiotać w długiej naszej sukni. Otóż razu jednego, że figle płatać lubił, zastawszy mnie u pana Fabiana Wojniłowicza, rejenta ziemskiego, niegdyś mojego mecenasa, sędziwego starca a jeszcze kawalera, który między skrupulatami za skrupulata uchodził, zaczął pan Andrzej obu nas prosić, byśmy go wyręczyli, powiadając: że przyjechała z Mazowsza majętna obywatelka z dwiema córkami wcale dorzecznemi, że ma jakąś ważną sprawę rozpocząć w Nowogródku z księciem wojewodą trockim, i że jego prosiła, by raczył jej bronić. Ale że on w natłoku spraw, jaki się na barkach jego opiera, nie może nowego ciężaru już przyjmować, więc tedy na koleżeństwo nas zaklina, byśmy naszych usług jej nie odmówili, ile że pomagając wdowom i sierotom, to wielka zasługa i wielkie odpusty za to. Nakoniec dodał: — Kto wie, może kiedy wy będziecie szperali w dokumentach matki, córki doszperają się do waszych serc; wszakżeście obaj kawalerowie. Ja was do niej zaprowadzę i do konferencyi chętnie należeć będę.
My jakby przeczuciem ostrzeżeni, długośmy się wypraszali; ale jak zaczął nas prosić a zaklinać raz że był z nami w zażyłości, powtóre że taki