Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uczą! Użyj którego z nich do sprawy: to jak zacznie rozprawiać, nie tylko że całą historyę Polski przebiegnie, ale ledwo nie potopowych czasów sięga w tłómaczeniu prawa; a kiedy co napisze, to chyba drugiego jurystę sprowadzisz, żeby ci wytłómaczył co on chce. A jakie tony, jakie rozumienie o sobie, jakie lekceważenie nas dawnych prawników? Każdy z nich siebie ma za ministra. To też się ich nie dopłacisz. Dawniej połowę palestry zaspokoiłbyś tem, czego się teraz jeden domaga. Dawniej to jurysta, kiedy nad interesami zęby zjadł i dobrze osiwiał, a miał wieś w dożywociu i kilkadziesiąt tysięcy po ludziach, to uważał siebie za szczęśliwego i co dzień Panu Bogu dziękował; dzisiaj popatronuje parę lat w ziemstwie lub trybunale, podejmie się interesów jakiego niedoświadczonego panicza, albo pojedzie do Petersburga za czyjąś sprawą, i nim drugich parę lat upłynie, już krocie rachuje. Zysk ma w kieszeni, bez szkody w sumieniu, bo sumienia dawno nie miał; a Bóg widzi, że praw naszych nie rozumie, tylko szczebiotliwością nas zaciera. A my starzy, widząc że nas za, nic mają, ręce opuszczamy. Po części mają oni słuszność, bo na taki skład rzeczy jaki po zaborze nastąpił, ich rozum lepszy od naszego. Szczerze się wyspowiadam, że ani jurysdykcyów, ani procedury, ani szlachty teraźniejszej nie rozumiem. Ten sam sąd w jednej sprawie raz powie czarno, drugi raz po-