Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wie biało, jak mu wypadnie. »Takie moje przekonanie«, oto cała odpowiedź sędziego, żalącemu się na rozbój. Krzyczą na niego, krzyczą, że on prewarykator, że bezsumienny, że sikorki chwyta. Nadchodzi sejmik, myślisz że ani się pokaże przed ludźmi; bynajmniej! otwarcie idzie na sąd: a ta sama szlachta, co dopiero wrzeszczała, prosi go z zapałem, aby na następne triennium raczył się podjąć sądownictwa. I jacyż to sędziowie! Znam ja takich, co złamanego halerza nie posiadają, a przecie urzędują. Kto teraźniejsze czasy zrozumie?
Przed dwoma laty JW. Zabiełło, co mnie zaszczyca swoją łaską, a którego ojca kiedyś na ręku nosiłem, na kontraktach nowogrodzkich widząc się ze mną, mówi mi: — Mój cześniku, byłeś przyjacielem ojca mojego: oto mam sprawę, bądź łaskaw zasil swoją radą konferencyę, którą w tym przedmiocie zbieram u siebie. — A ja mu na to: — Co ja panu pomogę mojem starem doświadczeniem i na co się zda konferencya? Teraz żadna sprawa ani tak dobra, by jej nie przegrać, ani tak zła, by jej nie wygrać. Niech pan rzuci na stół garść brzęczączek: kiedy cet, to wygrasz; kiedy liszka, to przegrasz. Oto najlepsza dziś konferencya i cały rozum teraźniejszych prawników. — »A i dawniej bywała po sądach prepotencya magnatów.« Ja na to tak odpowiadam: Była czasem forsa mięszająca bieg sprawiedliwości; ale i w tem złem jakieś sumienie się przeciskało.