Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/549

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Racja! A w dodatku matkę i syna usprawiedliwia fakt, że byli dziećmi wynaturzonej epoki, tak dziwacznej, że za głupotę i naiwność winnaby otrzymać premję. W epoce tej podziwiają wszyscy, niby zaziemski genjusz, każdą szaloną ideję, każde lamentowanie histeryczne i wszelkie ekscentryczne wybryki. Jeśli Pan Bóg w dniu Sądu uwzględniać zechce usprawiedliwienia winowajców, to Emanuelowi przysługiwać mogą okoliczności łagodzące, albowiem był on płodem wyolbrzymiałej pokracznie uczuciowości czasów naszych i owego lirycznego procesu rozkładowego, który spowoduje niebawem zatratę naszego społeczeństwa.
— Dziwią mnie słowa pańskie. Czyżto ma być obraz czasów naszych, epoki kolei, telegrafów, rewolucji i tingel-tanglu?
— Tak pani, to odwrotna strona obrazu. Tak wygląda reakcja wywabiona z zakamarków przez tegoż właśnie czynnego, praktycznego ducha tętniącego silnie życia. Odrodzenie romantyki i wynalazek maszyny parowej pochodzą z jednego roku. Zresztą nie łudźmy się. Czujemy dobrze, że krążą we krwi naszej rozliczne, średniowieczne uczucia. Czy pani sama, panno Tönnesen, może z ręką na sercu powiedzieć, iż jesteś od tego wolną? Weźmy naprzykład ruchliwego kupczyka, lub pozornie najmniej uczuciowego światowca i poskrobmy go trochę, a zaraz ukaże nam się marzyciel i nastrojowiec. Któż z nas, oprze się o zmroku, w samotni, przy kominku, lub na oświeconem księżycem morzu owej wabliwej grze niebezpiecznych marzeń, fantazji, czy przeraźnych uderzeń trwogi, które są wspomnieniami dawnych cel klasztornych, lub lasów prawiecznych?