Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towano bardzo źle. Nikomu jeszcze do głowy nie przyszło, że mógł ją znać poprzednio i że starał się umyślnie szpiega w spódnicy usunąć poza obręb słusznej zemsty naszych.
Około dziewiątej rano — znajdowałem się wówczas właśnie na służbie przy zaimprowizowanym namiocie dowódcy — przybył Janek. Wbrew zwyczajowi kiwnął mi tylko zlekka głową i kazał się zameldować kapitanowi Legrand. Poprzez dziurawe skrzydła namiotu słyszałem całą rozmowę.
— Kapitanie — rzekł, Janek — oddawszy należne honory wojskowe, przychodzę ci powiedzieć, że wczoraj około dwunastej wieczorem, spotkawszy dwóch szpiegów, zmawiających się na bepieczeństwo naszego oddziału, postąpiłem wbrew obowiązkowi żołnierza. Mianowicie korzystając ze znajomości ścieżek i mroku nocy, uprowadziłem jednego ze szpiegów kobietę... Znajduje się ona obecnie poza obrębem naszych poszukiwań.
Kapitan podskoczył do góry zdumiony. Janek (widziałem to najwyraźniej przez strzeliny namiotu) miał niezmiernie dziwny wyraz twarzy. Był, niby zapłakany, niby rozespany.
— Ależ, kapralu — zawołał naraz kapitan — oskarżasz się najwyraźniej o zdradę...
— Tak jest.
— Opamiętaj się. Może to było przypadkiem, może byłeś nieprzytomny... Przecież znamy cię, jako dzielnego żołnierza, daj jakiekolwiek wystar-