Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wkrótce potem „Fryga“ został wezwany do sędziego śledczego.
Wszedł tam nie bez pewnej trwogi, niebawem jednak ochłonął i zrozumiał, że gorliwość jego doznała zasłużonego uznania. Sędzia obsypał go pochwałami. „Frygę“ oblał rumieniec radości.
Paniesędzio... — zaczął bełkotać uszczęśliwiony.
Sędzia tymczasem ciągnął dalej:
— Jestem teraz powiadomiony o wszystkiem. Znam sprawę tak, jak pan. Teraz będziemy mogli iść dalej. Dotąd nie badam pana urzędownie, to wszystko stanowi tylko rozmowę prywatną. Tymczasem trzeba działać.
„Fryga“ oczekiwał dalszych wyjaśnień. Sędzia wziął ze stołu drukowany blankiet i napisał na nim parę słów.
— Bądź pan łaskaw niezwłocznie udać się do ratusza i poprosić, ażeby ci dodano do pomocy dwóch lub trzech ajentów.
„Fryga“ skinął głową na znak zgody.
— Pojedziesz z nimi na Wspólną Nr... i przywieziesz niezwłocznie do mnie pannę Temę Z.
— W charakterze? — pytał ajent.
— Tymczasem w charakterze świadka. Potem zobaczymy. Oto wezwanie.
Ajent był już na nogach.
— Staraj się pan nie używać gwałtu. Wejdź do niej sam. W ostatnim razie, gdyby nie można było zrobić inaczej, uciekniesz się do pomocy twoich towarzyszy. Ja czekam, choćby najdłużej.