Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Staremu Bernfusowi djabli wezmą! — mówili sędziwi nalewkowscy patrjarchowie, kiwając głowami.
Rzeczywiście, szalone wydatki, które robił młody Bernfus, wreszcie jego mieszanie się do handlu, prowadzonego przez ojca, podkopywało interes, dotąd bardzo solidny. Stary Bernfus był bardzo powolny żądaniom syna: robił wszystko, czego tylko ten chciał. Wtenczas to firma została zmieniona na „Bernfus i Syn“, wtenczas również z inicjatywy syna, obok interesu galanteryjno-norymberskiego został otworzony interes cukrowy. Firma „Bernfus i Syn“ pozostawała w ciągłych stosunkach z domem handlowym „Ejteles i Sp.“.
Interesy Bernfusów zaczęły się wkrótce chwiać pod nieumiejętnem kierownictwem syna. Szanowana na całej Franciszkańskiej i Nalewkach firma znalazła się na brzegu przepaści. Wówczas w starym Bernfusie obudził się doświadczony kupiec, który potrafił sam, z niczego, stworzyć ten interes. Postanowił on ratować, bynajmniej nie honor, o to wcale mu nie chodziło, ale pieniądze — porządną „plajtą“.
W tym celu uciekł się do inteligentnej pomocy majstra od tego rodzaju sztuczek, pana Abrahama Meinera.
W chwili, kiedy wchodzimy do jednej z tylnych izdebek obszernych magazynów firmy „Bernfus i Syn“, stanowiącej rodzaj kantoru, pan Abraham i Bernfus dopiero co powrócili z przeglądu