Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziestu latach, stara Żydówka spoczywała, po całem życiu ciężkiej pracy i znoju, na kierkucie, a jej syn, który zdołał się tymczasem przetworzyć w grubego Żyda, o rudej brodzie, był jednym w większych hurtowników nalewkowskich.
Sklep jego i pakamer zajmowały cały parter bocznej oficyny i jeden z największych sklepów frontowych. Mieściły się tu nieprzeliczone paki i paczki norymberszczyzny, galanterji i różnych drobiazgów. Znalazłeś tu nici, igły, guziki, spinki, scyzoryki, zabawki, korkociągi, pilniki, narzędzia ślusarskie i stolarskie, bransoletki, kolczyki, lusterka, zamki, klucze, haftki, haczyki, ozdobne pudełka metalowe i tysiące, tysiące różnych drobiazgów. Po obszernych pakamerach składów Bernfusa uwijało się kilkunastu subjektów i chłopców.
Bernfus był jedną z powag nalewkowskich. Obecnie jednak gwiazda jego zaczynała blednąć. Bernfus był nieszczęśliwy w stosunkach rodzinnych. Żyd, który niema potomstwa, uważa się za pokrzywdzonego przez Opatrzność; z niepłodną żoną bierze on rozwód. Bernfus, pomimo dwukrotnego rozwodu, dochował się zaledwie jednego syna. Syn ten był zresztą jego nieszczęściem. Wysłany do jakiejś szkoły handlowej zagranicą, wrócił, wprawdzie bez patentu, ale z przyzwyczajeniami i szykiem niemieckiego kantorowicza, w dosyć złym gatunku. Jego „bezbożny““, krótki kostjum i koń, na którym jeździł w Aleje, „nawet w sobotę“, stanowiły przedmiot oburzenia całych Nalewek.