i wyjechaniu w cieplejsze kraje, trzeba usunąć tę przeszkodę.
Pan Natan ściągnął brwi; w oczach jego świecił teraz zły płomień.
— Jak? — zapytał głosem suchym, bezdźwięcznym.
Pan Joachim wypił resztę wina z kieliszka, przejrzawszy je poprzednio pod światło. Następnie chciał mówić, gdy wtem dało się słyszeć pukanie.
— Herein! — rzekł pan Landsberger.
Na progu stanął „Josek“, a raczej (wiemy już jego nazwisko) Józef Stiefel, zadyszany, blady od znużenia, w swym długim surducie, przypominającym nieco krój kapoty.
— Pan Pfeifer tutaj? — zapytał głosem gardłowym. — A!.. — dorzucił, spostrzegając pana Lurjego.
— Wejdź pan, wejdź — zachęcał go przedstawiciel firmy „Ejteles i Sp.“.
„Josek“ postąpił parę kroków naprzód.
— Cóż, cóż? — pytał go z gorączkowym pośpiechem pan Natan. — Przy tym panu możesz pan mówić.
„Josek“ zabrał głos:
— Ten człowiek wziął numer w hotelu. Mieszka pod numerem 19. Wkrótce potem wychodził wrzucić list do skrzynki pocztowej. Następnie wrócił do numeru.
Pan Natan zbladł okropnie. Bełkotał:
— List... list?...
— Tak jest — odpowiedział „Josek“.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/306
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f1/Henryk_Nagiel_-_Tajemnice_Nalewek.djvu/page306-1024px-Henryk_Nagiel_-_Tajemnice_Nalewek.djvu.jpg)