Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ga“, posiadający między innemi wyborną pamięć fizjognomji, przysięgał sobie, że ją już gdzieś widział. Nawet dziwiło go bardzo, że, wbrew swemu zwyczajowi, nie mógł jej sobie przypomnieć odrazu. Tak, czy inaczej, „przeczucie“, jak je nazywał, obudziło się w jego umyśle. Zdawało mu się, sam nie wiedział dlaczego, że właśnie ta osobistość ściśle musi być związana ze sprawą. Powiedział sobie: „Tema mi nie ucieknie!“ I pojechał za baronem.
Siedząc w dorożce, która posuwała się w pewnem oddaleniu za karetą, „Fryga“ rozmyślał nad badawczem spojrzeniem, które rzucił dokoła siebie młody człowiek, wsiadając do karety. Czyby co podejrzewał? Ależ to właśnie dowodzi, że ma się czego obawiać. „Fryga“ zatarł ręce. Starał się następnie odgadnąć przypuszczalny powód wizyty młodego człowieka. Ma się rozumieć, nawet tak bujna, jak jego, fantazja, nie mogła mu dać w tej mierze stanowczej odpowiedzi.
— No, no — pocieszał się „Fryga“ — nie odrazu Kraków zbudowano. W każdym razie, to nie bez kozery, że tego przyjęła... „Książę Stasz“, który podobno jest z nią bardzo dobrze, poszedł precz. Drugi poszedł precz. Słyszałem nawet z bramy, jak im coś służąca mówiła o chorobie. A ten przyjęty!
W tej chwili kareta wjechała z Wierzbowej na Plac Teatralny. Skierowała się ona wzdłuż kolumnady teatru. „Fryga“ zatrzymał swego dorożkarza na rogu, obok handlu naówczas Bocqueta, wysko-