Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W chwili, kiedy go wprowadzono do izdebki, upadł ciężko na ławę i nie poruszał się. Upłynęło kilkanaście minut.
— Aresztant Strzelecki! — odezwano się z korytarza.
Janek podniósł się machinalnie i pomiędzy dwoma żołnierzami, ciężko uderzającymi kolbami o podłogę, poszedł. Za chwilę znaleźli się w kancelarji sędziego śledczego.
Sędzia był to człowiek jeszcze dość młody, o twarzy sympatycznej i inteligentnej, okolonej blond faworytami. Usiadł za biurkiem i rzekł:
— Siadaj pan.
Strzelecki machinalnie skorzystał z pozwolenia sędziego. Milczał, skinął tylko głową na podziękowanie.
— Przy pierwszym protokóle, spisanym w 24 godziny po aresztowaniu pana, który był w danym wypadku więcej formą wymaganą przez prawo, niż aktem śledczym, prowadzącym do celu, oświadczyłeś pan, pomimo tylu i tak poważnych poszlak, świadczących przeciwko panu, że jesteś niewinny.
— Tak.
— Czy i teraz powtarzasz pan to samo?
— Najzupełniej.
— Czy pan masz co do powiedzenia lub do wyjaśnienia na swoją obronę?
— Nic. Wiem, że są przeciwko mnie straszne poszlaki. Objaśniłeś mnie pan o tem pokrótce