Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o udział w zbrodni i intrydze, a nad Leszczem, który zdawał mi się ogniskować wszystkie nici, rozciągnąłem ścisły nadzór.
— W jaki sposób?
„Fryga“ uśmiechnął się.
— O, chcielibyście panowie, abym wam zdradził profesyjny sekret... Wreszcie niech będzie... Przed dwoma tygodniami do kamienicy Leszcza wprowadził się mały szewczyna... Tym szewcem byłem ja. Moja izdebka znajdowała się nad gabinetem komornika. Zająwszy ją, nie miałem nic pilniejszego, jak zrobić w podłodze otwór, w który wpuściłem rodzaj telefonu... Dziwi to panów?
Rzeczywiście adwokat skierował na „Frygę“ pytające spojrzenie.
— Trzeba panom wiedzieć, że jeden z naszych inżynierów w fabryce pracuje nad ulepszeniem telefonu i mikrofonu. Ja mu często pomagałem w tych pracach przez ciekawość... Obecnie to mi się przydało. Dość, że, dzięki swemu przyrządowi, słyszałem wszystko, co się działo w gabinecie Leszcza. Ten człowiek, tak silny, ma jedną wadę: lubi rozmawiać sam ze sobą.
— Dowcipne... — mruknął Stawinicz.
— Wkrótce potem — ciągnął „Fryga,“ nieco rumieniąc się — znalazłem sposób przeglądania jego korespondencji... W ten sposób dowiedziałem się, że ten ptaszek, wypuściwszy z rąk pannę Jadwigę, postanowił poprawić swą grę w inny sposób. Mianowicie posłał swego adherenta, Robaka, do Paryża z misją skradzenia papierów „Sępa.“ Liczył, i słusznie, że znajdzie w nich