Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjął z kieszeni gruby pugilares i otworzył. Wnętrze było naładowane storubluwkami.
— Czy weksel pan ma?
— Mam...
— Wypełniony?
— Tak na 800 rubli na trzy miesiące. Brak tylko jeszcze podpisu i nazwiska osoby, na rzecz której ma być wystawiony.
— To ostatnie zastąpię in blanco... Co do podpisu, oto atrament.
Jastrzębski położył swe nazwisko pod wekslem.
— A koperta? — pytał dalej Onufry.
— Jest...
Jastrzębski wyjął z zanadrza dużą kopertę, zapieczętowane lakową pieczęcią.
— Czy na kopercie już napisane, co potrzeba?
— Jeszcze nie... Ale zaraz napiszę i podpiszę.
Jastrzębski znów wziął pióro do ręki.
Tymczasem Onufry odliczył storubluwki i trzymał w ręku. Za chwilę pieniądze przeszły do Jastrzębskiego. Koperta i weksel do rąk byłego komornika. Ten ostatni odbierając kopertę, delikatnie pomacał jej zawartość. Uśmiech ukazał się na jego ustach.
— Warunki, jak pan wie — dodał jeszcze. — Jeśli weksel nie będzie zapłacony w terminie, mam prawo otworzyć kopertę i rozporządzać listem zastawnym, jako moją własnością...
Jastrzębski skinął głową.
Zabierał się już do odejścia. Wziął rękawiczki i kapelusz.