Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

został pewnej kwietniowej nocy ksiądz Andrzej Suski, miejscowy proboszcz, świątobliwy starzec, znany nie tylko w swej parafji, ale i w szerokich kołach Warszawy, z dobroczynności i zacności charakteru. Znaleziono go u stóp łóżka z gardłem, przeciętem jego własna brzytwą, którą zabójca, widocznie dobrze znający rozkład mieszkania, wydobył z tualetki pod oknem... Ciało pławiło się w kałuży krwi. Rozbite biurko proboszcza świadczyło, że motywem zabójstwa był rabunek. Rzeczywiście, szuflady biurka, gdzie proboszcz chował pieniądze, były opróżnione. Jeszcze przed dwoma tygodniami, jeden ze znajomych księdza Suskiego widział tam listy zastawne, na summę kilkunastu tysięcy rubli...
Podejrzenia padły od razu na wychowańca księdza, obecnie siedzącego na ławie oskarżonych.
Za parę godzin, może prędzej, sąd miał wypowiedzieć swe słowo o losie Stefana Polnera...
W tej chwili odszedł od niego obrońca, jeden z adwokatów młodszej generacyi, znany w kołach prawniczych pod krótkiem mianem „Julka“. Pomimo, że był wyznaczony do obrony z urzędu, na jego twarzy, na której dwudniowe utrudzenie wypisało się bladością i obwódkami pod oczyma, widniało wrażenie chwili. Twarz miała wyraz poważny, niemal smutny.
Oskarżony opuścił znów na ręce głowę, przed chwilą podniesioną do góry. Oparty na barjerce ławy oskarżonych, siedział nieruchomo... W uszach czuł dziwny szum. Brzmiały mu jeszcze w głowie groźne i pełne siły słowa prokuratora. Przejmował go dreszcz, gdy przy-