Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ zrobię.
— To wszystko... Dziś wieczorem musimy się zobaczyć. U pana mecenasa byłoby niedogodnie, u pana Solskiego również. Mogą panów śledzić. Niech panowie będą u mnie, w Hotelu Słowiańskim, dziś o dziewiątej...




ROZDZIAŁ XII.
Co robi pan Onufry?

Od dwudziestu czterech godzin pan Onufry Leszcz nie mógł sobie znaleść miejsca...
Było to nazajutrz po owej strasznej nocy, podczas której spełnione zostało zabójstwo na Nowej Pradze. Burza, która szalała w nocy odświeżyła powietrze. To też pan Onufry z błogim uśmiechem na twarzy wciągał w siebie woń gwoździków, rozkwitających na skwerze na Krakowskiem-Przedmieściu.
Była dziewiąta rano.
Pan Onufry wysłuchał już ze skupieniem ducha nabożeństwa porannego w kościele Reformatów na Senatorskiej, wstąpił na kawę do Saskiego Ogrodu, a wreszcie przywędrował powoli na skwer na Krakowskiem-Przedmieściu. Usiadł na ławce i spoglądał na prawo i na lewo, jak gdyby oczekując kogoś...
Upłynął kwadrans.