Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I ja tak sądzę.
— A wiec on byłby zabójcą?
— Tak mi się zdaje.. Zabójcą niedoświadczonym, dyletantem, dającym się poruszyć wyrzutom sumienia, ale nie mniej — zabójcą. Czy mógł mieć do tego pewne powody?.. Oto kwestja, zresztą nietrudna do rozstrzygnięcia. Nie mówię już o chęci bezpośredniego rabunku... Ale nie zapominajmy, że Jastrzębski jest spadkobiercą księdza Suskiego. Chciał przecież oddać panu mecenasowi sprawę sukcesyjną. Był z nieboszczykiem w złych stosunkach. Za życia nie mógł dostać nic... Ale po śmierci liczy na wszystko. Co do sukcesji, to, jak widać choćby z rozmowy, którą pan mecenas miał z nim w „Złotej loży“, musi być dość znaczna. Jeśli fundusze nie są jawne, tem większa podnieta do spełnienia zbrodni... Wszystko, co znajduje się w pewnej tajemnicy, w pewnem półświetle tem bardziej podnieca naszą fantazję...
Adwokat z niezmiernem zajęciem śledził tok rozumowania „Frygi“. Na jego twarzy można było kolejno widzieć podziw i aprobatę.
— A więc — ciągnął były ajent policyjny — Jastrzębski mógł mieć powody do spełnienia zbrodni... Jeśli poszukamy głębiej w jego stosunkach i życiu, możemy znaleźć tych powodów więcej. Mówi mi wprawdzie pan mecenas, że przedstawia się on na pozór korzystnie. Jest podobno urzędnikiem banku i razem obywatelem ziemskim. Ale przyznam się panu mecenasowi, już to jedno zestawienie nie podoba mi się... Wreszcie kto może wiedzieć, jakich namiętności jest on ofiarą?.. W jakiem