Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli jednakowoż przypuścimy, że ich autorem jest Jastrzębski, wynika ztąd tylko to, że on właśnie może być zabójcą, ale nigdy prześladowcą dwojga bliźniąt... Jedno z drugiem połączyć się nie da!..
— Z jakiej racji?..
— Z nader prostej... Autor listów... Jastrzębski lub kto inny... niema najwidoczniej ani powodu ani odwagi życzyć źle Stefanowi Polnerowi. Jego „narzeczonej“, przypuszczając, że dziewczyna znajduje się w potrzebie, posyła pieniądze. Pana mecenasa, jako obrońcę Polnera, zapewnia o niewinności chłopca... Czy tak postąpiłby ktoś, kto zaprzysiągł nienawiść temu dzieciakowi? Nie...
„Julek“ przez chwilę zastanawiał się.
— W samej rzeczy.
— Otóż, co mogły być za motywa, które skłoniły kogoś obcego, Jastrzębskiego czy nie Jastrzębskiego, do napisania podobnych listów?... Motywa mogły być tylko dwóch rodzajów... Albo autor listów jest człowiekiem bezwzględnie uczciwym, którego okoliczności wplątały w pasmo wypadków i pozwoliły wiedzieć, że Stefan Polner nie jest sprawcą zbrodni, a który, mając poważne powody do niewystępowania publicznie, chce choć w ten sposób do pewnego stopnia zapobiedz spełnieniu się niesprawiedliwości. Albo — i to przypuszczenie jest daleko prawdopodobniejsze — listy pisał zabójca księdza Suskiego, który ma jednakowoż pewne skrupuły sumienia... Zbrodnię musiał popełnić dla korzyści pieniężnych. Rzecz prosta, wykrytym być nie chce. Ale w chwili spełnienia czynu zbrodniczego, nie przypuszczał, że podejrzenie