Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Siadaj, maleńka — rzekł — i opowiedz mi wszystko, co wiesz o twojej przyjaciółce...
Hela klasnęła w ręce.
— Ach, interesuje cię to papo! — wołała ze śmiechem. — Może się zakochałeś w niej?... Wiesz, zobacz ją, ożeń się z nią... Ach, doprawdy, bardzobym chciała, żeby Jadzia została moją mamą...
Na twarzy pana Onufrego ukazał się nowy, dobroduszny uśmiech.
— A to trzpiot! — mówił, grożąc Heli palcem. — Nie, moje dziecko, idzie mi o co innego. Wiesz, że prowadziłem dawniej interesa... mam stosunki. Otóż nazwisko twojej przyjaciółki nasunęło mi na myśl pewne wspomnienia... Jestto interes, interes spadkowy; może ztąd wyniknąć dla niej korzyść...
— Ach! korzyść... Otóż, słuchaj papo.
Streszczamy dość długie, a przerywane pieszczotami, i pustotami opowiadanie Heli.
Jadzia Lipińska została przywieziona na pensją panny Śniadowicz przed pięciu laty z Częstochowy, gdzie jej matka, a właściwie opiekunka utrzymywała hotel... Przywykła zresztą nazywać matką tę poczciwą panią Lipińską, która od czasu do czasu przyjeżdżała do Warszawy w swych odwiecznych sukniach, których moda datowała się z przed lat dwudziestu. — Jadzia jeździła do Częstochowy na wakacje... Stara pani Lipińska kochała ją bardzo. — To też Jadzia długo, długo rozpaczała, kiedy przed dwoma laty przyszła wieść o nagłej prawie śmierci opiekunki w Częstochowie. Nie zamknęła jej powiek;