Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dencja, przeprowadzona z Paryżem, przekonała, że Stefan Polner jest niewątpliwie jednym z poszukiwanych... Przypadek odrobił tym razem całą pracę za pana Onufrego.
Znalezienie dziewczęcia było dotąd nie tylko trudnem, lecz wprost niepodobnem. Próżno pan Onufry robił najściślejsze poszukiwania w przeszłości księdza Andrzeja i Stefka, chcąc w ten sposób dojść po nitce do kłębka, rezultat był żaden. Zaczynał już przypuszczać, że z dwojga bliźniąt dziewczynka umarła. Nie byłoby w tem nic nieprawdopodobnego... Gdy oto w tej chwili słowa Heli obudziły w nim cały świat nowych przypuszczeń... To podobieństwo, to uderzające podobieństwo, tak częste u bliźniąt, czy nie mogło być wskazówką? Nazwisko jest wprawdzie inne, ale uprzedzono go z Paryża, iż poszukiwane dzieci wskutek zbiegu okoliczności mogły się ukrywać pod obcemi nazwiskami... Dla tego dopytywał tak gorączkowo o pochodzenie Jadwigi Lipińskiej. Podług otrzymanych przezeń wskazówek, poszukiwane dziewczę powinnoby być sierotą bez ojca i matki... Rzeczywiście, słowa Heli sprawdzały ten punkt co do ojca... Ale matka? Hela twierdzi, że odwiedzała ją jeszcze przed paru laty...
— Bądź co bądź — powiedział sam do siebie pan Onufry — należy tę kwestję zbadać do gruntu...
Przeciągnął ręką przez czoło, jak gdyby dla odpędzenia myśli. Uśmiechnął się do Heli, która już przez chwilę stała przed nim, zdziwiona niespodziewaną zadumą ojca. Przyciągnął ją do siebie i pocałował.