Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/638

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 634 —

Podniosła do góry oczęta i całując gorąco Jadwigę, rzekła tonem na pół filuteryi, na pół rozpaczy:
— Zdarzyły mi się dwa nieszczęścia.
— Jakie?
— Dwa wielkie nieszczęścia.... — i znowu zaszlochała głośno.
Pieszczoty Jadwigi ją uspokoiły.
Rozpoczęła teraz nareszcie opowiadanie o swych nieszczęściach. Było ono bezładne, przerywane westchnieniami łkaniami, wykrzyknikami. Po dobrej półgodzinie wyrozumiała Jadwiga z tej opowieści, że „Sarenka“ jest — zakochana.
Okropność!
W kim? — sama dobrze nie wie.... Opisała jej wreszcie przedmiot swoich westchnień. Jest to człowiek młody (naturalnie), ale niezmiernie poważny.... Ach, jaki on jest poważny! Jakie ma oczy błękitne... głębokie, jak morze. Jakaś boleść niezatarta przywarła mu do twarzy — i z tą boleścią, ze zmarszczkami, które podkrążają mu oczy, wygląda, jak męczennik — tak boleściwie... tak boleściwie.
„Sarenka” załkała z głębi serca.
— Na imię ma Konrad... — ciągnęła po chwili; a serce Jadwigi uderzyło nagle z siłą.
— Zkąd wiesz o tem?
— Zkąd... Sam mi to powiedział.