Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/575

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 571 —

się teraz Simon), przyjmował tu i owdzie różne zajęcia, mniej lub więcej uczciwe. Wieszał się przy drugorzędnych agencyach detektywów, był zastępcą szeryfa, gdzie trzeba, to znów agentem politycznym przy wyborach itd. itd. Już od roku mieszka w St. Joseph — i nieźle mu się tu dzieje.... Najczęściej pracuje dla pewnego agenta, który ma biuro niby adwokackie, niby policyjne.
W tem biurze znalazł go przed paru dniami agent przysłany z Chicago.
— Ten właśnie — kończył swe opowiadanie Szymek — powierzył mi śledzenie ciebie pod nazwiskiem Dixa. No! i pokazuje się, że niema tego złego, któreby na dobre nie wyszło, skoro akurat w owym Disie poznałem dawnego przyjaciela....
— No, a teraz co będzie? — zapytał z niepokojem Kaliski.
— Teraz.... jesteś wolny od twego „ananasa” z Chicago... „Sfulowany” całkowicie.... Opowiedziałem mu historyę z tysiąca i jednej nocy, w jaki sposób straciłem cię z oczu. Wściekał się; ale pretensyi do mnie mieć nie może. Będzie cię szukał.... naturalnie.... ale dyabła znajdzie.
— Czy tu miejsce pewne?
— Jak najpewniejsze.... Zresztą po co masz siedzieć dalej w tej głupiej mieścinie?
— W tem sęk — przerwał mu Kaliski —