Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 388 —

Chciał rzucić się w tamtą stroną.... ale rozwaga zatrzymała go.
Zrozumiał, że sam niewiele zdziała. Potrzebował pomocy. Będzie ją miał w tej chwili. Podniósł dłoń do góry — i dwukrotnie strzelił z rewolweru w powietrze.
Jedna sekunda i otaczało go kilkunastu mężczyzn. Przybyli na alarm z przed plebanii.
— Naszą panienkę porwano! — rzekł im Homicz.
W paru słowach objaśnił im, co się stało,... Ludzie ci byli jeszcze pod wpływem natchnionych słów kapłana, jeszcze im stała w oczach postać Jadwigi, schylonej nad łożem konającego męczennika. Oburzenie ich było wielkie. Wybuchły nawet przekleństwa.
— Co robić? — zapytał któryś z nich.
— ścigać nikczemnych zbójów.... Rozsypmy się dokoła z pochodniami. Zbóje uchodzą zapewne na mułach. Nic to! — śród plątaniny ścieżek górskich dogonimy ich.... Tylko prędzej! na miłość Boga prędzej!
Zaczęto już wykonywać jego rozporządzenia. On ciągnął dalej:
— Ja idę tam.... — wskazał ręką w stronę, zkąd słyszał niedawno odgłos podobny do tętnienia kopyt końskich — Kto za mną?!
I już ruszył naprzód w mrok i gęstwinę.
Za nim biegło trzech czy czterech młodych