Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 299 —

ogniska — i, dziko wyjąc, udawali przy nich Indyan.
Szczepan przedzierał się przez tłum do hotelu. Nagle tuż przed nim stanęła zgrabna i wysmukła postać niewieścia. Była to Stefka.
Szczepan zdrętwiał prawie.
Młoda kobieta śmiała się do niego ustami i oczyma. Nareszcie spotkała go.... Co za szczęśliwy przypadek! Wyciągnęła do niego ręce, a on — cofnął się mimowoli.
— Panie.... panie Szczepanie! — zaczęła a głos jej dźwięczał uczuciem i niepokojem.
Szczepana zaskoczyło to niespodziane spotkanie. Myśli jego były daleko, daleko, w chwili gdy wyrosła przed nim ta postać pięknej czarodziejki, życiem i temperamentem tchnącą.... Jej twarzyczka, okolona zwojami blond włosów, wyglądała w tej chwili uroczo zarumieniona, z pod kolorowej chustki, którą bez ceremonii na głowę zarzuciła; jej usta, czerwone, jak ogień, roztwierały się niby do pocałunku....
Porwała go nagłym ruchem za ręce — i pociągnęła w cień po za wielki szyld kapelusznika, który jednocześnie buty sprzedawał.
Mówiła z pośpiechem:
— A więc pan, panie Szczepanie, nie poznajesz mnie.... poznać mnie niechcesz! Dla czego i.... Czem panu zawiniłam? Wszakże wszakże, zaledwo parę lat temu byliśmy przy-