Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 298 —

Z konieczności, w tym całym ruchu, musieli brać udział Szczepan i Połubajtys.
Szczepana szczególniej niepokoiło to wszystko. Wiedział on ze swej audyeacyi w gma chu zarządu fabrycznego więcej, niż inni; ale skrępowany słowem nie mógł nic powiedzieć... Zresztą, gdyby powiedział, to i cóżby to po mogło? Troszczył się zresztą o wszystko: i o swoją pracę i przyszłość i o Jadwigę i nawet o tych ludzi, których istotnie ciężko krzywdzono — i którzy jutro lub pojutrze, uniesieni na miętnością, pójdą na rzeź pewną lub sami będą mordowali....
Czytał niedawno historyę strajków w Ameryce — i wiedział, czem to grozi.
Po południu wychodził z Połubajtysem na osadę. Próbowali uspokajać ludzi, naturalnie — bez skutku.
Po kolacyi, o 8ej wieczorem raz jeszcze poszedł Szczepan, sam, na „Square”. Połubajtys został w domu, pilnować kobiet. Scena na placyku była malownicza. Fala ludzka przele wała się przez placyk w niejasnem świetle — dopiero co zapalonej lampy elektrycznej.... Z drzwi i okien hotelu „Papy” Cummings’a, buchało światło i gwar. Pomiędzy mężczyznami było tu i wiele kobiet, niektóre w swej narodowej, przywiezionej jeszcze z Europy odzieży. Gestykulowały one jeszcze energiczniej i krzyczały głośniej, niż mężczyźni. Chłopcy palili