Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 22 —

Pamiętam, jak dziś. Drżąca nerwowo i niespokojna, rozcięła zżółkłą i już na rogach podartą kopertę.... Przeczytała parę wierszy — i na raz stała się bladą, jak płótno. Jeszcze czytała.... czytała.... aż padła.... na moje ręce. W parę godzin skonała. Ten cios ją zabił!
Twarz Jadwigi znów podczas tego opowiadania staruszki zdawała się zastygać w boleści.
— A więc to prawda.... prawda.... — wyszeptała żałośnie, sama do siebie raczej, aniżeli do ciotki.
Słabość trwała tylko chwilę. Podniosła znów czoło, a choć z oczu, woli nieposłusznych, sączyły się łzy, głos jej był silny i stanowczy, gdy mówiła:
— Bądź co bądź, łzy nie pomogą.... Działać trzeba.
Zlekka odsunęła, obejmujące jej głowę ramię ciotki i rzekła:
— Siądź, ciociu.... Przeczytamy raz jeszcze list pana barona Pelsensteina. Potem zdecydujemy, co czynić.
Rozprostowała zmięty papier, trzymany w ręku — i zaczęła czytać powoli, głosem równym:
List pisany po niemiecku, brzmi, jak następuje:

Berlin, 16 lipca 1884 r.
Sz. Pani: —
Przed 4ma dniami syn mój dr. Konrad v. Felsenstein zawiadomił mnie, iż zamienił z panią pier-