Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
AKT III.
Ten sam pokój. Wszystkie drzwi roztwarte. Lampa jeszcze się pali na stole. Noc; tylko na lewo w głębi widać słabe światło.

(Pani Alving z wielką chustką na głowie stoi w oranżeryi i wygląda, Regina także, otulona chustką, stoi za nią).

PANI ALVING. Wszystko spłonęło ze szczętem!
REGINA. Jeszcze jest ogień w piwnicach.
PANI ALVING. Oswald nie wraca, niema już przecież nic do ratowania.
REGINA. Może mu tam zanieść kapelusz?
PANI ALVING. Alboż poszedł bez kapelusza?
REGINA (pokazuje, że kapelusz jest w przedpokoju). Tam wisi.
PANI ALVING. Niech sobie wisi. Oswald teraz musi wrócić. Sama zobaczę. (wychodzi przez ogród).
PASTOR MANDERS (wchodzi z przedpokoju). Czy niema tu pani Alving?
REGINA. W téj chwili wyszła przez ogród.
PASTOR MANDERS. Jest to najokropniejsza noc w mojém życiu!
REGINA. Cóż za straszne nieszczęście, panie pastorze!
PASTOR MANDERS. Nic nie mów! Myśleć nawet o tém nie mogę.
REGINA. Ale jakżeż się to stało?
PASTOR MANDERS. Nie pytaj. Skądżeż ja mogę wiedziéć? A może i ty także... Czyż nie dość, że twój ojciec...
REGINA. Cóż mój ojciec?
PASTOR MANDERS. Ach! w głowie mi się mąci.
ENGSTRAND (wchodzi z przedpokoju). Panie pastorze!
PASTOR MANDERS (zwraca się przestraszony). Aż tutaj za mną przyszedłeś?