Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PEER: W pałacu Soria-Moria
Królewicz ucztuje i król.
Masz! Sanki! A otul-że kości,
Przez śnieżny powiozę cię szlak.
AASA: A słuchaj, proszeni my w gości?
PEER: Proszeni oboje, o, tak!

(zarzuca sznurek na krzesło, na którem leży kot, bierze patyk do ręki i siada na końcu łóżka)

Hej! Hurra! Przez pola, przez smugi!
Mateczko, dokucza ci mróz?
Gdzie rumak na świecie jest drugi,
Coby tak dobrze niósł?!
ASSA: A cóż to tak zberka i dzwoni?
PEER: Świecące zberkadła ma koń.
AASA: A cóż to tak trzeszczy po błoni?
PEER: Fiordu zamarzła toń!...
AASA: Ach! Lękam się!... Szum ten żałosny —
Skąd bierze się straszny ten szum?
PEER: Wiatr huczy, kołyszą się sosny,
Siedź cicho i trwogę tę stłum!
AASA: Coś płonie, coś skrzy się, coś błyska —
Skąd światłość ta, powiedz, ach, skąd?
PEER: Wylewa się z okien zamczyska...
Już tańczą... Czy słyszysz ten mąt?
AASA: Tak, słyszę...
PEER: Piotr święty już czeka,
Do jasnych zaprasza cię bram...
AASA: A wita?
PEER: Już wita zdaleka,
Sam wina nalewa, sam!
AASA: A ma też kołacze?
PEER: Zastawę
Ma godną, wszystkiego ma w bród!