Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PEER: Tak?
KOBIETA: Tak, niema rady —
Wznosił się wraz z węgłem twojego szałasu.
PEER: (chce iść dalej) Spieszno mi!
KOBIETA: Wiem o tem, nigdyś nie miał czasu!
Lecz ja cię nie puszczę, mam cię już!...
PEER: Co chcecie?
Mylicie się, matko!
KOBIETA: Raz tylko na świecie
Ja się pomyliłam, i to onej chwili,
Kiedyś mi przyrzekał...
PEER: Toście wymyślili!
Ja i — wam przyrzekać?! Cóż to znów być może?
KOBIETA:
Jakto? Zapomniałeś już o tym wieczorze —
O trunku?
PEER: Zapomnieć o czemś, co się nie wie?
Kiedyż ja to byłem — mów — przy takiej dziewie
Raz ostatni? Kiedy?
KOBIETA: Ano, widzisz, wtedy,
Gdyśmy się spotkali, tak, dla mojej biedy,
Raz pierwszy...

(do chłopaka)

Daj ojcu pić... wyschło mu w krtani.
PEER: Ojcu?! Czyś pijana? Ty i ja — pijani?
KOBIETA:
Czyś ty stracił oczy? Nie poznajesz wieprza
Po szczeci?... Kuleje! Ano, nie jest lepsza
Od twego rozumu ta noga kulawa!
PEER: Co chcesz we mnie wmówić?
KOBIETA: Całkiem jasna sprawa.
PEER: Ten drągal — —?
KOBIETA: Tak, wyrósł!