Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

WYROBNICA: Wóz ostatni
Rusza do Haegstadu!
AASA: (z płaczem) Czemuż mnie z tej matni
Raz już nie wywiozą precz stąd w skrzyni czarnej!
Boże, bądź miłościw! Ach, ten żywot marny!
Czego nie wziął Haegstad, to władza zabrała;
Nawet nędzne łachy ściągnęli mi z ciała!
A niechże was Pan Bóg ciężko za to skarze!

(siada na krawędzi łóżka)

A teraz jesteśmy ostatni nędzarze!
Nikczemny był gazda, nikczemniejsi sędzie.
Nie było pomocy i znikąd nie będzie:
Piotr się gdzieś zagubił, przepadł mój obrońca!
WYROBNICA: Możecie tu mieszkać do samego końca.
AASA: O tak, razem z kotem mamy chleb łaskawy!
WYROBNICA:
Gorzkiej wam ten Pietrek nagotował strawy.
AASA:
Co? Pietrek? Nie gadaj! Bądźże mi z tem cicho!
Ingryda wyszła cało! Winne tutaj licho.
Temu, a nie komu czyńmy dziś wyrzuty:
Przez nie to mój Pietrek żywot ma zatruty.
WYROBNICA:
Możeby z tem wszystkiem udać się do księdza?
Kto wie, jaka straszna morduje go nędza?
AASA: Do księdza? I owszem! Jużci, dobra rada!

(zrywa się)

Nie! Nie! Uchroń Boże!... Wszak mnie to wypada!...
Mój to obowiązek, a nie obcych ludzi,
Dopomóc synowi! Człek darmo się łudzi:
Nikt nam w naszej doli nie przyda ratunku...
Połatam mu kubrak, który w podarunku