Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

MŁODE PODJADKI: Zatkać jamę szczurzą!
PEER: Te łotry, widzę, mają sprawność dużą!
MŁODE PODJADKI: Szarpać!
PEER: (biega naokoło)
Ach, czemuż nie jestem ja myszą?!
MŁODE PODJADKI: (otaczają go)
Zamykać koło!
PEER: (jęczy) Zbóje, ledwie dyszę!
Czemuż nie jestem wszą! (Pada na ziemię)
MŁODE PODJADKI: Wydrzeć mu ślepie!!
PEER: (pod naciskiem podjadków)
Matko! Ratunku! Już ledwie się trzepię!

(dzwony kościelne wdali)

MŁODE PODJADKI:
Dzwony!.... Wychodzi ten w czerni...

(podjadki pierzchają wśród krzyku i wrzawy — gmach się zapada — wszystko znika)
Mrok głęboki,
(słychać jak PEER GYNT uderza wielką gałęzią naokoło siebie)

PEER: A kto ty?
GŁOS Z MROKU: Jestem sam sobą!
PEER: Nie baw mi się w płoty!
Z drogi! Hej!
GŁOS: Obejdź! Miejsca aż za wiele!
PEER: (chce w innem przejść miejscu, ale spotyka się z oporem)
Kim ty?
GŁOS: Sam sobą! A ty, mój aniele,
Możesz to również powiedzieć?
PEER: Czy mogę?
Mogę, gdy zechcę! Utoruję drogę
Tym mieczem! Strzeż się! Już pada! Już pada!