Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PEER: By mnie zatrzymać, myślisz gwałtu użyć?
STARZEC Z DOWRU:
Mój królewiczu! Przestańże się durzyć:
Trochę rozsądku nigdy-ć nie zawadzi.
Sam przecie widzisz: jesteśmy ci radzi,
Gdyż na podjadka wielkie masz zdolności —
Chceszże nim zostać?
PEER: Ot, rzeknę najprościej:
Chcę, bo powiadam, czegoż człek nie zrobi,
Gdy się dla niego i żona sposobi
I jakietakie królestwo... Lecz, wiecie,
Wszystko ma wreszcie swój koniec na świecie.
Chwost wasz przyjąłem, gdyż myślę, rzecz prosta,
Że, jeśli zechcę, pozbędę się chwosta.
Ściągnąłem spodnie, gdyż strasznie dziurawe,
A przytem sądzę, tak na dobrą sprawę,
Wciągnąć je można zpowrotem. A dalej,
Choć się tych waszych zwyczajów nie chwali,
Można się do nich nagiąć, ani słowa!
Chętnie przysięgnę, że dziewką jest krowa,
Boć człek przysięgę strawi, jeśli zechce...
Ale, powiadam, wcale mnie nie łechce
Myśl, abym miał się wyrzec już na wieki
Swojej ludzkości! Od tegom daleki,
Bym miał pozostać z wami po wsze czasy,
Bym już nie wrócił do swej dawnej krasy,
Bym miał podjadkiem czuć się w każdym calu —
Tego zanadto!
STARZEC Z DOWRU: Milcz-że, ty mądralu,
Bo się rozzłoszczę! Z nami tu nie żarty!
Czy wiesz, z kim mówisz? Nie bądź mi uparty!
Córkę-ś mi uwiódł! —
PEER: Kłamiesz w żywe oczy!