Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PEER: To mi jest prawdziwa chrześcijańska wiara!
Słowa te mi fałszem, ni trwogą nie brzmiały.
A przytem i morał: „Niech każdy się stara,
By zawsze był sobą” — Sens kazania cały,
Sam przez się już wielki, godzien jest pochwały.

(patrzy w otwarty grób)


A czyż to nie on się okaleczył zdradnie,
Gdym ja ścinał drzewo tam, w lesie? Któż zgadnie?
Gdybym ja tak nie stał przy tym druha grobie,
Gotówbym pomyśleć, że sam leżę sobie
I słyszę te księże, te pochwalne słowa.
Piękny, chrześcijański obyczaj się chowa
W takiem przypomnieniu ludzkiego żywota.
Sambym się ucieszył, gdyby tak ochota
Wzięła kiedyś księdza powiedzieć słów kilka
I nad moim dołem, gdy przyjdzie ta chwilka.
Prawda, człek się jeszcze dość naprzekomarza
Z życiem, zanim przyjdzie w gości do grabarza.
Lecz dobrze, gdy myśl się i tego uczepi,
Gdyż Pismo powiada: „Co lepiej, to lepiej!”
Albo w innem miejscu: „Przyjdzie i na ciebie!”
Lub też: „O czcigodnym podumaj pogrzebie!”
Człowiek zawsze znajdzie pociechę w kościele;
Do dzisiaj ja zbyt go nie ceniłem wiele,
Ale teraz czuję, jak się serce zmieni,
Gdy słyszy, co mówią szlachetni uczeni,
„Że jaki siew, takie i żniwa”. Prawdziwie,
Trzeba wciąż być sobą na tej ziemskiej niwie,
Swojego pilnować i zawsze i wszędzie,
Czy to rzecz doniosła, czy też nikła będzie.
A, chociaż ci nawet szczęście nie posłuży,
Zostanie ci honor, żeś w ziemskiej podróży
Żył według nauki... Teraz dalej w drogę!
Acz stroma, i wąska, i budząca trwogę,