Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

FELLAH: Teraz i ty kłamiesz!
BEGRIFFENFELD: Racz nam coś łaskawie
Powiedzieć o sobie...
FELLAH: (zwraca się do Peer Gynta)
Zaraz się z tem sprawię:
Wiesz, kto mi tam wisi na plecach?
Król wielki, Apis zwan!
Dziś zwie się tylko mumją,
Ponadto już umarł ten pan!
On piramidy studjował
I Sfinksa on wzniósł u ich stóp,
A przytem, jak mówi nasz doktór,
Z Turkami wciąż brał się za czub.
Wiec nie dziw, że Egipt ten cały
Swoje w nim bóstwo czuł:
W świątyniach jego był czczony,
Jako najświętszy wół.
Otóż ja jestem król Apis,
Rzecz jasna, jak słońce! Ty sam
Zrozumiesz, a jeśli nie pojmiesz,
Zaraz dowody ci dam.
Albowiem raz podczas łowów
Zsiadł z konia ten Apis, ten król,
I udał się, widzisz, na stronę
Śród mego praszczura pól...
I swojem mnie ziarnem żywił
Ten łan, który użyźniał bóg.
A jeśli chcesz dalszych dowodów,
Mów: niewidzialny mam róg.
Lecz nikt tu mej sławy nie głosi,
Cóż to za straszny jest ład!
Apisem ja jestem z rodu,
Fellahem nazywa mnie świat!
Masz dla mnie jakową radę.