Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Swem „ja” tutaj każdy szpuntuje swą beczkę,
Swojem „ja” nazywa każdą jej klepeczkę,
Nikt tutaj bliźniego nie czuje boleści,
Nikt nie wie, co w mózgu drugiego się mieści.
Jesteśmy tu sobą na każdziutkim kroku,
Sobą od rozpędu do samego skoku,
Więc jeżeli dzisiaj trzeba nam cesarza,
Toś pan najgodniejszy, każdy to uważa.
PEER: A niechże mnie djabli!
BEGRIFFENFELD: Odwagi! Toć przecie
Każdy, mówią, trudny początek na świecie.
„Być sobą”. Dam przykład pierwszy lepszy z brzega —

(do postaci ponurej)

Dzień dobry ci, Huhu! Wciąż ci coś dolega?
HUHU: Jak się zmienić, gdy mój lud
Znosi wieczny ból i trud?

(do Peer Gynta)

Ty tu obcy... A czy może
Chcesz posłuchać?
PEER: Broń mnie, Boże!
HURU: A więc słuchaj: tam, na wschodzie,
W wielkim morskich fal obwodzie,
Pogrążone w piasek szary,
Leżą moje Malebary.
Holendrowie, Portugale
Kulturę w te niosą dale.
Poza nimi oną ziemię
Malebarskie dzierży plemię,
W gwar cudackiej mieszaninie
Rozkazując swej krainie.
Lecz za bardzo dawnych czasów
Przemieszkiwał śród jej lasów
Orangutang i — rzecz znana —
Sam wziął tutaj władzę pana.