Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ANITRA: Lecz ja nie mam duszy!
PEER: Mieć ją będziesz....
ANITRA: Panie,
A jakim sposobem?...
PEER: Zaraz to się stanie!
To sprawa jest moja! Znajdziesz w mej osobie
Swego wychowawcę — tyle mówię tobie!
Nie ma duszy! — — Prawda! Głupieś ty stworzenie,
Z bólem to spostrzegłem, ale ja to zmienię;
Na duszę dość miejsca... Chodź, cząstkę-ć wymierzę. —
Widziałem to zaraz, mówię całkiem szczerze...
Tu miejsce i tutaj... juści, do zbyt dużej Nie dojdziesz mądrości, jednak ci posłuży
Jaka taka dusza... Nie skąpię ci chleba:
Tyle jej posiędziesz, ile ci jej trzeba.
ANITRA: Prorok jest przedobry.
PEER: Nie chcesz? Co to znaczy?
ANITRA: Ja... ja...
PEER: Mówże śmiało!
ANITRA: Wolałabym raczej —
PEER: No, dalej...
ANITRA: Niewiele idzie mi o duszę...
Wolałabym raczej...
PEER: Mów-że!
ANITRA: (wskazuje na jego turban)
Wyznać muszę,
Ten opal...
PEER: (oczarowany, podając jej klejnot)
Anitro, córo nieodrodna
Prapramatki Ewy! Przejmujesz mnie do dna!
Ciągniesz magnetycznie na swą słodką drogę...
Wszak jestem mężczyzną, wyprzeć się nie mogę —
Gdyż słusznie powiedział pewien zacny pan:
„Das ewig Weibliche zieht uns an!”