gactwa, zwyciężali niezwyciężone: Sam z siebie Henryk mógłby być prowokatorem, bez mała został szantażystą, mógłby równie dobrze zostać kim innym. Ukochana stworzyła Henrykowi sferę wartości. Były to akurat rewolucyjne wartości polityczne i nimi jedynie mógł się Henryk wykazać. I wykazuje się jak mało kto. Z człowieka pełnego lęków i kompleksów przemienia się niemal w bohatera. Do więzienia idzie z nie mniejszą odwagą jak Orfeusz do Hadesu. Przyswaja sobie ideologię polityczną i wierzy w nią głęboko. Sam przed sobą wierzy nawet w to, co w jego wypadku jest nieświadomym samooszukiwaniem się, że idea polityczna jest dla niego ważniejsza niż obiekt jego miłości. Henryk wierzy w swoje wyznania, gdy pisze: „A miłość? Kochamy w sobie nawzajem naszą ideę“ (str. 398). Pod wpływem miłości Henryk stał się naprawdę rewolucyjnym działaczem lwowskiej KPZU. Jego deklaracje polityczne są subiektywnie szczere i prawdziwe we wszystkim, co jest służebne wobec jego miłości. Ale w niczym więcej, ponieważ pierwsza u niego jest miłość. Henryk jak Orfeusz zrobi wszystko, żeby zdobyć Eurydykę. I jak Orfeusz załamie się wobec zakazu patrzenia na nią, choć złamanie tego zakazu musi spowodować jej ostateczną utratę. Na tym polega samozniszczenie w miłości.
Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości w stosunku do takiej interpretacji „Czarnej róży“, musiałyby one upaść wobec końcowych partii powieści. Od momentu wyjścia z więzienia gorliwość polityczna Henryka budzi wątpliwości wszystkich, którzy się z nim stykają. Niechęć Jadwigi Sołtysikówny do niego nie wypływa ze strachu. Gdy Henryk wykrzykuje: „Ja was nie puszczę. Wreszcie złapałem jakiś kontakt!“, pada jednoznaczna odpowiedź: „Żegnam was“. Współpracownik „Sygnałów“ Sulikowski nie ma Henrykowi
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/274
Wygląd
Ta strona została przepisana.