Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słabo tylko rozjaśniała trzymana przez Jussufa lampa.
Nie uszli jednak i trzystu kroków, kiedy przeraźliwy okrzyk tryumfu odbił się o uszy zbiegów i powiadomił ich, że nawet tak mocne drzwi nie wytrzymały naporu tłuszczy.
— Przekleństwo! — zawołał Jussuf. — Naprzód! naprzód! Wyją jak psy zgłodniałe.
— Już dobiegają! Strzelajmy, Arnoldzie! — zawołał Wacław, może to ich powstrzyma!
— Jeszcze są zadaleko, — rzekł Bonnet, oglądając się po za siebie. — Na miłosierdzie Boskie, nie strzelaj! — zawołał gwałtownie. Na przedzie biegnie hadża!
— Uciekajcie, uciekajcie, — wołał tymczasem derwisz. — Chociaż jesteście niewierni, ale przysiągłem was obronić i obronię za wszelką cenę!
Z nadzwyczajną, młodzieńczą prawie szybkością, prześcignął stary derwisz uciekających i zniknął w załamie korytarza.