Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Było może około czwartej rano, kiedy Jussuf ostrożnie obudził towarzyszów.
— Cicho, słuchajcie, — rzekł. — Czy nic nie słyszycie?
— Nie, Jussufie. A ty?
— Zdaje mi się, że słyszę tentent koni i szczęk oręża, jakgdyby jacyś zbrojni przejeżdżali przez dolinę. Tak, nie mylę się, już są blizko.
Z tymi słowami młody arab porwał się z miejsca, przysunął do drzwi i wyjrzał przez jeden z licznych otworów w szarzejącą mgłę poranka.
Bonnet pospieszył za nim i ujrzał liczną gromadę mężczyzn na koniach i wielbłądach, przejeżdżającą przez dolinę.
— Wstawaj, Wacławie! — zawołał na młodego śpiocha, — trzeba obejrzeć broń i konie. Beduini są w dolinie. Trzeba obudzić Nuradyna!
Chłopak w jednej chwili zerwał się na nogi i przedewszystkiem porwał