Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili dorzucono gałęzi na ognisko, nakarmiono psy i beduini jeden po drugim układali się na ziemi, mając jako jedyną poduszkę siodło lub burnus.
— Czy możemy w tym otoczeniu spać spokojnie, czy też musimy czuwać kolejno? — zapytał Arnold Jussufa.
— Nie, możemy spać spokojnie, — odrzekł arab, — musimy się tylko usunąć pod tamto drzewo i owinąć dobrze w burnusy. Czuwać nie potrzebujemy, gdyż broni nas święte prawo gościnności, które jest silniejsze nawet nad nienawiść. Na dzisiejszą noc jesteśmy bezpieczni, ale z chwilą, kiedy się pożegnamy z nimi, niech Allah strzeże nas i ochrania, bo ci łotrzy nie znają litości.
Z tymi słowami miody arab, wierzący jak każdy muzułmanin w przeznaczenie, którego zwalczyć nie jest w stanie, zamknął oczy i wkrótce zaczął chrapać jak zepsuty puzon.
Wacław spał również, tylko Bonnet wywracał się czas jakiś, ale wreszcie