Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odbijały ciemne ich twarze z czarnymi niestrzyżonymi brodami.
Z najniższej gałęzi drzewa spuszczał się kawał barwnego płótna, tworząc zasłonę, za którą kryły się ich żony i córki, jak również kilka tancerek egipskich, które szeik kupił, aby je dostawić do El-Obeid.
Arnold i Wacław w życiu swoim nie widzieli nic romantyczniejszego nad ten obóz beduinów.
Światło ogniska czerwonym płomieniem oblewało olbrzymie skały bazaltowe, znajdujące się tuż za obozem, a ze szczelin których, niby wężowe sploty wysuwały się długie giętkie gałęzie oleandrów, dzikich fig i tamaryndów. Dalej wśród drzew widniały szlachetne głowy koni i niekształtne zarysy dromaderów.
Beduini palili w milczeniu swoje fajki, poczem szeik życzył swoim przygodnym gościom dobrej nocy i usunął się za barwną zasłonę.