Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pod wieczór znaleźli się w pokrytej gęstym lasem dolinie. Mgła była tutaj tak wilgotna, że wkrótce ich burnusy i turbany były przemoczone do nitki, a z pysków koni ściekały wielkie, niby deszczowe krople.
— Należy się odpoczynek i nam i koniom, — rzekł Jussuf. — Nie mam jednak najmniejszego pojęcia, gdzie i jak tę noc spędzimy.
Jakby w odpowiedzi koń Arnolda zarżał radośnie, co dla araba nieomylnym jest znakiem, że jakiś obóz, czy też mieszkanie ludzkie znajduje się w pobliżu.
— Cicho! stać! — zawołał Jusssuf, wstrzymując gwałtownie konia. Poczem, zeskoczywszy, przyłożył ucho do ziemi i słuchał uważnie.
Nic jednak podejrzanego nie dało się zauważyć. Pomimo to, wszyscy trzej odwiedli kurki i z bronią w pogotowiu posuwali się ostrożnie w cieniu wysokich drzew orzechowych, rosnących nad