Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nego użycia, i rozżalone oddało złoty pył Kuwerze, by go ukrył w swym skarbcu. Kiedyś, kiedyś Kuwera ma obdarzyć nim piękną niewiastę, w której duch przeważać będzie nad zmysłami tak, że o urodzie swej zapomni i potrafi odczuć twórczą wartość daru. Kuwera może obdarzyć złotym pyłem mężczyznę, jeśli będzie to człowiek, w którym przy sile i dzielności duch przeważy nad materjalizmem i który potrafi odczuć istotną, twórczą genezę daru. Kuwera strzeże złoty pył słońca, jako przyszłą nagrodę za zwycięstwo ducha nad zmysłami, by ukoronować nim Zwycięzcę.
— Ale go dotąd jeszcze nie oddał nikomu, — rzekła Halina.
— Nie oddał nikomu, — powtórzył jak echo Mahawastu Dżhanu. — Jest podanie że odda wówczas dopiero gdy zgaśnie słońce, bo wtedy kobiety nie ujrzą kwiatu swojej urody a mężczyźni blasku mamony.
— Tak, ale wówczas, w ciemnościach i złoty py, słońca stanie się szarym prochem bez twórczej wartości i mocy. Straszny jest wyrok Kuwery, — rzekła Halina.
Milczeli długo, zasłuchani we własne myśli, zapatrzeni w odległe górskie szczyty — wizje. Mahawastu Dżhanu otoczył Halinę mocą swego spojrzenia i rzekł, wskazując ramieniem ciemną dal:
— Widzi pani tę świetlistą gwiazdę, jak złoty gwóźdź na niebie?
— Widzę. To może klejnot ze skarbca Kuwery?
— Nie, to jest klucz do nieznanego ludziom kraju, po za górami „Himawat“ czyli „Siedziby Zimy“. — Wedle hinduskich legend jest to wnętrze Himalajów. Za ich szczytami jest ów nieznany świat. I tam Uttara-Kura, człowiek wszystkowidzący, stróżuje i czuwa na krańcach