Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

klach na ramionka, z pod równo przyciętej grzywki na czole błyszczały gniewnie oczy matki, wielkie, szafirowe, ocienione czarną rzęsą, z łukami czarnych, lśniących brwi. Czerwone usteczka ułożyły się do płaczu, tworząc podkówkę; bródka trzęsła się, powieki nabrzmiewały łzami. Dzieciak podbiegł do matki i rzucił się twarzyczką w fałdy złotego szlafroka, wybuchając głośnym szlochem,.
— Co się stało?
— Proszę księżnej pani, nie mogłam go niczem zabawić, do mamy i do mamy, wyrwał mi się i przybiegł tu, — tłumaczyła bona zakłopotana, ze zdumieniem patrząc na dywan zarzucony cennościami. Strwożone oczy podniosła na księżnę. Magnatka zauważyła jej zdumienie,.
— Proszę mi dziecko zostawić, gdy będę potrzebowała, zawołam.
Bona wyszła.
Księżna przysiadła przed malcem, który przestał płakać, tupał tylko nóżką i wrzeszczał na całe gardło:
— Do mamy! do mamy!
— Kryś cicho, nie płacz, jesteś u mamy, patrz, widzisz, jakie tu cacy — mówiła księżna pieszczotliwie, gładząc śliczną główkę syna i pokazując mu klejnoty.
Książątko spojrzało przez łzy, twarzyczka rozjaśniła się radosnym uśmiechem, klasnął w rączki i usiadł pomiędzy klejnotami, chwytając je w małe garsteczki. Księżna położyła mu na kolanach kolje z rubinów. Wielki djadem brylantowy włożyła mu na główkę. Dziecko z podniesionemi rączkami jęło wołać:
— Kyś cacy, Kyś cacy!...
Księżna bawiła się wybornie, Djadem wypadł z wątłych rączek, stuknął na dywanie. Kobieta mimowoli drgnęła.
— Rozbije się, szkoda! Ach, mniejsza o to!
— Masz, Krzych, nowe cacko — rzekła podając kilka sznurów różowych pereł.