Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

koncerty przeważnie liryczne, a chociaż jest niezbyt przystępny w stosunkach i trochę zarozumiały, jak zresztą każda znakomitość, — to jednak powodzeniem cieszy się ogromnem.
Z pośród sezonowych gości sośninki tylko kukułka zachowuje się niegrzecznie i wprost wrogo względem genjalnego śpiewaka. Ta wielce krzykliwa, stara sawantka, siada na wierzchołku sosny i stąd, jak z katedry wygłasza różne odczyty, dowodząc stentorowym głosem z wielką pewnością siebie rzeczy oddawna już przesądzonych. 1 szczególną ma ochotę przerywać swym krzykiem cudną m elodję słowiczych pieśni.
Taka już przekorna natura.
Dopomaga jej czasem sójka i wówczas wybucha dyskusja ostra. Ogadują różne kwestje społeczne, a przedewszystkiem sprawę odlotów ptasich.Sójka narzeka, że podróże za wiele pochłaniają czasu i sił i, że wartoby unormować kwestję zimowania. Ale kukułka, sławna wiercipięta, stanowczo twierdzi, że podróże są konieczne, bo przysparzają sił, uczą walki, przytem cywilizują ptaki.
Dalej następuje polemika na temat, gdzie są najlepsze hodowle robaków i owadów, oraz jak oswobodzić społeczeństwo ptasie od bandytyzmów jastrzębich, gdzie wyszukiwać najdogodniejsze i najtańsze mieszkania.
Słowem, nie brak sposobności do żywej wymiany zdań.
Czasem wystrojona kokieteryjnie kraska dorzuci jakieś zdanie, czasem zabłąkana sroka wrzaśnie filuternie, lecz i złośliwie:
— Głupieście!... głupieście!...
Sośninka zawsze rojna, lubią ją ptaki i odwiedzają często, przynosząc wieści ze świata.